Strona:PL Daniel Defoe - Przypadki Robinsona Kruzoe.djvu/219

Ta strona została uwierzytelniona.

z własną szkodą, gdyż pozbawiony wszelkich zapasów, przez całą zimę doznawałem niewygód, nieraz przez kilkanaście dni żyjąc kukurydzaną polewką i koziém mlekiem.
W czwartą rocznicę przybycia mego na wyspę, to jest 23 września 1663 roku, pościłem jak zwykle przez cały dzień, i przepędziłem go w mojéj świątyni. Któżby dał wiarę, że przez całe lato w niéj nie byłem, że zajęty myślą zabezpieczenia się przed nieprzyjacielem, nawet w święta i niedziele pracowałem nad ubezpieczeniem mego siedliska, zapominając o Bogu, moim jedynym ratunku, silniejszym od wszelkich twierdz ziemskich.
O! z jakąż skruchą padłem na kolana i łzami oblewając ziemię, żałowałem méj nierozwagi, i gorąco przyrzekałem poprawę. Właśnie w téj chwili przez grube chmury przebiły się promienie słońca, padając wprost na mnie. To mię taką radością napełniło, że powstałem z ziemi pełen ufności i pociechy. — O dobry Panie! a więc łaska Twoja zawsze jest ze mną, pomimo obojętności, z jaką zaniedbałem oddawać Ci czci powinnéj! Ach te promienie słońca, jakby jakiś znak Twéj dobroci, napełniają odwagą duszę mą, ucieka z niéj trwoga, a zaufanie w miłosierdziu Twojém napełnia. Odtąd powierzam Ci wszechmocny Boże wszystkie moje cierpienia, i poddaję się rozporządzeniom Twéj woli: niech się ze mną dzieje jak rozkażesz, a zawsze jednakowo chwalić Cię będę, choćbyś największe przeciwności na mnie dopuścił.
Powróciłem do groty zupełnie w inném usposobieniu umysłu, aniżeli gdym ją opuszczał. Obawy moje blisko całoroczne wydały mi się niedorzecznemi, i teraz dopiero spostrzegłem mój nierozsądek, że dla bojaźni przed dzikiemi, zapomniałem o wszystkich potrzebach zimowych.