Przez ten czas lasek zasadzony dokoła groty rozrosł się nadzwyczaj krzaczysto: nasiona lian naniesione tu wiatrem, powikłały się około krzewów i tak nieprzebyte utworzyły zarośle, że prócz krętéj ścieżki mnie tylko wiadoméj, niepodobieństwem było bez pomocy topora przedrzeć się przez gąszcz. Byłem więc doskonale zabezpieczony od napadu dzikich, nie licząc jeszcze koźléj jaskini, jak ją nazywałem, która ostateczną stanowiła kryjówkę.
Jednak wkrótce zaszedł nadzwyczaj ważny wypadek.
W nocy z dnia 30 na 31 lipca 1666 roku, w porze zwykle pogodnéj, niesłychanym wypadkiem zerwała się szalona burza. Błyskawice co chwila rozdzierały niebo, gromy prawie nie ustawały. Cały następny dzień i noc szalała nawałnica bez przerwy; wbiłem sobie w głowę że niezawodnie znowu będzie trzęsienie ziemi, a lękając się zginąć pod gruzami jaskini, wyniosłem się do stajenki pomiędzy kozy, które wystraszone burzą tuliły się do mnie. Około północy deszcz ustał, wicher tylko dął z niepohamowaną gwałtownością.
W parę godzin późniéj nie mogąc spać dla przeraźliwego świstu wichru, usłyszałem nagły huk, zupełnie do wystrzału z działa podobny. Zerwałem się na równe nogi, nie byłto piorun, gdyż łoskot urwał się od razu. Czyżby to grom podziemny, zwiastujący trzęsienie, czy téż... o Boże!... wystrzał armatni!
Dziwne uczucia wstrząsnęły całą moją istotą. Wyskoczyłem co żywo z stajenki, i pomimo ciemności i wichru, wdarłem się na szczyt mojéj strażnicy, spoglądając z biciem serca ku morzu. Ledwie że stanąłem na szczycie, kiedy czerwony błysk rozdarł ciemności i drugi raz huk odbił się o nadbrzeżne skały. Widziałem wyraźny blask na morzu, nieco
Strona:PL Daniel Defoe - Przypadki Robinsona Kruzoe.djvu/226
Ta strona została uwierzytelniona.