Co się ze mną działo za powrotem, tego opisać nie umiem. Z bijącém sercem przypatrywałem się zdobytym skarbom, brałem jedno po drugiém do ręki, nie mogąc nacieszyć się, nie mogąc uwierzyć, że do mnie należały.
Poprzenosiwszy wszystko tegoż samego dnia jeszcze do jaskini, nowego doznałem kłopotu: gdzie to umieścić, gdzie pochować, czy nie lepiéj byłoby zanieść rzeczy do koźléj jaskini, dla zabezpieczenia przed Karaibami; ale na co? czyż nie mam straszliwéj broni na ich odparcie.
Wieczerza odbyła się z wielką uroczystością. Zasiadłem na krześle jak monarcha licznym otoczony dworem. Grochówka ugotowana na wędzonce, kurzyła się na stole wydając aromatyczny zapach. Na ramieniu usiadła papuga zajadając kawałki cukru, które jéj podawałem; z jednéj strony służył amigo[1], (tak bowiem nazwałem pudla), z drugiéj
- ↑ Po hiszpańsku: przyjaciel.