Wylądowawszy szczęśliwie, postanowiłem nie wracać już do okrętu, chyba po przeniesieniu wszystkiego w bezpieczne miejsca; przychodziło mi bowiem na myśl, że jeżeli dzicy z sąsiedniego lądu w istocie przybijają niekiedy do mojéj wyspy, to obecnie znęceni widokiem okrętu mogliby skierować w tę stronę, a zobaczywszy na brzegu takie mnóstwo pak, napadliby mię i zrabowali. Powtóre na okręcie nic już nie było godnego zabrania, a wreszcie lada burza mogła zniszczyć zupełnie owoce mojéj pracy, zamoczywszy proch, cukier, mąkę i suchary.
Przypuszczenie to przejęło mię dreszczem, natychmiast zacząłem przenosić rzeczy do jaskini, ale niektóre były tak ciężkie, że podźwignąć ich nie mogłem, chociaż z okrętu na tratwę za pomocą windy spuszczałem. Przyszło mi na myśl urządzić wózek, co poszło bardzo łatwo. Użyłem do tego lawet od falkonetów, i w ciągu ośmiu dni poprzewoziłem wszystko pod okopy mego zamku. Ażeby zaś niespodzianie nie zaskoczyła mię ulewa, rozpiąłem ogromny namiot z wielkiego żagla zapasowego. Ostrożność ta na złe mi nie wyszła,
Strona:PL Daniel Defoe - Przypadki Robinsona Kruzoe.djvu/247
Ta strona została uwierzytelniona.
XXXII.
Zabezpieczenie zdobyczy — palisady — kuchnia i kuźnia — rocznica uroczystości domowéj — budowanie czółna — opuszczam wyspę — prąd morski — niebezpieczeństwa — głos ludzki budzi mię z uśpienia.