Wykopawszy rów w odległości dwóch sążni dokoła muru, ustawiałem pale jeden przy drugim, a potém obrzuciwszy je kamieniami, przysypywałem ziemią. Tym sposobem utworzył się gęsty ostrokół, wysoki na dwa sążnie. Zostawiłem w nim co kilka łokci otwór czyli strzelnicę do ręcznéj broni, falkonety zaś umieściłem na trzech wyskakujących kątach, obwód bowiem miał kształt pięciokątu z szeroką podstawą, którą formowała jaskinia.
Po ukończeniu téj pracy, byłem zupełnie zabezpieczony od nieprzyjaciela, chociażby nawet w bardzo przeważnéj liczbie podstąpił pod zamek.
Ponieważ pora deszczowa wkrótce miała się rozpocząć, a ja wciąż zajęty to sprowadzaniem rzeczy z okrętu, to zwożeniem ich, to wreszcie palisadowaniem zamku, nie miałem czasu pomyśleć o uprawie roli i zasiewach, mając więc wolny czas, postanowiłem postawić sobie kuchnią i kuźnią.
Na cegłę trzeba było kopać glinę, jakże mi to teraz poszło łatwo przy pomocy doskonałych łopat; kiedy dawniéj pociłem się grzebiąc dzidą i motyką. Nakopawszy znaczny zapas, wyrabiałem cegłę w formie zrobionéj z desek. Miałem ich dość, porozbierawszy różne przegrody okrętowe i zabrawszy nie mało pak różnéj wielkości.
Mając spory zapas wypalonéj cegły, wykułem z sztaby żelaza kielnią dość zgrabną. W kilku dniach stanęła kuchnia w miejscu, gdzie niegdyś był komin do wędzenia mięsa, zaopatrzyłem ją drzwiczkami i blachą; obok tego wymurowałem ognisko na kuźnią przyprawiwszy miech z boku. Obie znajdowały się pod dachem z desek.
Strona:PL Daniel Defoe - Przypadki Robinsona Kruzoe.djvu/250
Ta strona została uwierzytelniona.