Czémże się teraz zająłem? jak sądzisz kochany czytelniku?.. oto budową łodzi.
Czyż ci tak źle na wyspie, zawołasz wzruszając ramionami; wszak masz wszystkiego podostatkiem: pyszne mieszkanie, pełną śpiżarnią, broni i amunicyi podostatkiem. Ileż razy doświadczyłeś niestałości morza, czyż znowu podobnie jak niegdyś w Brazylii chcesz popełnić szaleństwo?.. nie lepiejże zaczekać aż ci Bóg zeszle okręt na ratunek?
Wszystko to prawda, lecz mnie zdawało się inaczéj. Sądziłem, że Opatrzność właśnie dlatego zaopatrzyła mię w rozmaite przyrządy do zbudowania łodzi, ażebym się mógł wyratować z mego położenia.
Wybrawszy drzewo rosnące o kilka kroków od głębokiego strumienia, ściąłem je siekierą, a obrobiwszy zewnątrz toporem, zacząłem wypalać środek rozżarzonemi węglami. Kiedy już zagłębienie zdawało mi się dostatecznem, począ-