Doznane niebezpieczeństwo, na długo pozbawiło mię chętki żeglowania. Niepokoiłem się bardzo że łódź wraz z zapasami zostaje na drugim końcu wyspy, ale jakim sposobem sprowadzić ją ztamtąd; sama myśl o tém już mię dreszczem przejmowała, chcąc ją bowiem przeciągnąć pod zamek, trzeba było koniecznie przerżnąć się przez prąd, który mię tak daleko zaniósł na morze. Byłbym szalonym, gdybym się miał znowu na niebezpieczeństwo narażać, a tak łódź kosztująca mię czternaście miesięcy pracy, była teraz zupełnie nieużyteczną.
Po dłuższém zastanowieniu, zrzekłem się myśli porzucenia wyspy. Nieudatna żegluga i przestrach jakiegom doznał, podniosły w mych oczach niezmiernie jéj wartość. Wprawdzie przykrzyło mi się bez towarzystwa ludzkiego, ale kiedym rozważył ile to cierpień i zmartwień wyrządzają sobie ludzie nawzajem, to tęsknota ta zmniejszyła się znacznie. Na méj wyspie byłem nieograniczonym panem, miałem wszystkiego podostatkiem, Bóg darzył mię zdrowiem, a zatém mogłem żyć szczęśliwie i spokojnie.
W miesiąc po owéj żegludze, uzbrojony strzelbą wyszedłem popołudniu w zamiarze zobaczenia co się dzieję z moją
Strona:PL Daniel Defoe - Przypadki Robinsona Kruzoe.djvu/262
Ta strona została uwierzytelniona.
XXXIII.
Przechadzka po wyspie, okropny widok — zamiary zemsty — zasadzka — próżne oczekiwanie — zmiana zamysłów — sen proroczy.