twarzy poczciwego Piętaszka. Przywiązał się do mnie jak do ojca, i wszelkiemi sposobami starał się okazywać wdzięczność za ocalenie życia. Wesoły, żywy, niezmordowany w pracy, rozpędzał jak mógł moją tęsknotę. Przykro mi było tylko, że się z nim rozmówić nie mogę; natychmiast téż wziąłem się do uczenia go po angielsku. Pojętność miał wielką i z każdym dniem robił postępy.
Chcąc oduczyć Piętaszka od ludożerstwa, dałem mu skosztować koziego mięsa. Aby go dostać, a przy téj sposobności pokazać jak się poluje, wziąłem go z sobą do lasu. Wkrótce na szczycie skały ujrzałem koźlątko, a dawszy znak Piętaszkowi aby się spokojnie zachował, wypaliłem. Trafione zwierzę spadło na dół, ale i mój towarzysz także leżał na ziemi, klekotając ze strachu zębami. Po chwili podniósł się ostrożnie oglądając swe ciało, a gdy na niém rany nie znalazł, popełznął do nóg moich, bełkocząc coś ze łzami. Podniosłem go i uśmiechnąłem się przyjaźnie, wskazując na koźlątko aby je przyniósł. Uczyniwszy to, odskoczył w tył, patrząc z dziwną bojaźnią i uszanowaniem na strzelbę. Nabiłem ją powtórnie, chcąc nieboraka ośmielić i oswoić z strzelaniem, a zarazem wytłumaczyć użycie broni. Poszliśmy daléj: wkrótce na drzewie zawrzeszczała papuga, pokazałem ją palcem Piętaszkowi, a potém wymierzywszy broń, zwróciłem go twarzą ku ptakowi. Wystrzał padł i papuga zleciała, ale mimo tych objaśnień, Piętaszek znów przewrócił się na
trawę.
Kiedy ochłonął z przestrachu, kazałem mu przynieść papugę, i z tą podwójną zdobyczą pomaszerowaliśmy do domu. Natychmiast obciągnąłem, wypaproszyłem i pokrajałem na sztuki koźlę. Pieczeń smakowała memu gościowi niezmiernie,
Strona:PL Daniel Defoe - Przypadki Robinsona Kruzoe.djvu/280
Ta strona została uwierzytelniona.