— Wiem. Wszystko to zrobił stary, bardzo stary Benamuki. On mieszka na bardzo wysokich górach, i jest starszy jak ziemia i morze.
— Czy modlisz się do niego?
— Nie... Piętaszkowi nie wolno, ani żadnemu Karibowi, tylko Uwukakis starzy chodzą do niego na górę i mówią to o co ich Karibowie prosili; jakby kto inny poszedł, to go Benamuk i zabije i pozrze, bo jest zły, bardzo zły. Trzeba mu dać dużo ryb i patatów, żeby piorunami nie zabił Karibów i chat ich nie spalił.
— A jak z was który umrze, co się z nim dzieje?
— Idzie do Benamuki, ale tylko życie, a ciało palą albo jedzą.
Z téj rozmowy poznałem, że kapłani Karaibów zwani Uwukakis, obrawszy się pośrednikami między ludem a bożkiem Benamuki, utrzymują dzikich w ciemnocie i zabobonie, i wyciągają z nich ofiary, któremi się bogacą.