Ta strona została uwierzytelniona.
— Baczność! raz! dwa! pal!
Dwa potężne wystrzały huknęły naraz.
Skoro dym opadł, spojrzałem... mój strzał jednego powalił trupem, drugiego ranił; Piętaszek dwóch zabił i jednemu ciężką zadał ranę. Lecz niepodobna opisać zamieszania dzikich na odgłos grzmotu strzelb, na widok ran zadanych niewidzialną ręką. Ranni przewracali się po ziemi, wijąc się z boleści. Zdrowi biegali jak szaleni szukając kryjówki, w strachu i nieładzie znać zapomnieli o łodziach, i poczęli na wszystkie strony umykać, nie wiedząc zkąd im zagraża niebezpieczeństwo.