wić. Lotem wskoczył w jedną łódź... lecz nagle zatrzymał się wołając:
— Robinsonie... tu jeszcze jeden brat mój do zjedzenia...
Pobiegłem ku niemu i z zadziwieniem spostrzegłem leżącego w łodzi Karaiba z skrępowanemi rękami i nogami, twarzą do ziemi. Piętaszek przeciął więzy i podźwignął wpół omdlałego jeńca, ale ten ani stać, ani mówić nie mógł, tylko jęk wydobywał się z jego piersi. Zapewne mu się zdawało, że go który z ludożerców ciągnie na śmierć. Podałem Piętaszkowi flaszkę z rumem, ażeby nim biedaka pokrzepił i powiedział co się stało z jego nieprzyjaciołmi.
Zaledwie Piętaszek podźwignął jeńca i spojrzał mu w twarz, gdy nagle wydał krzyk przeraźliwy: pochwycił starca w objęcia, zaczął go ściskać i całować gwałtownie, przyczém śmiał się, skakał, tańczył, machał rękami jak waryat, nareszcie płakał i załamywał ręce. Napróżno wstrząsałem