Strona:PL Daniel Defoe - Przypadki Robinsona Kruzoe.djvu/303

Ta strona została uwierzytelniona.

uczyłem w Brazylii. Odpowiedział mi natychmiast w tym samym języku, bo go dobrze posiadał.

Należało wracać do domu, tém bardziéj że zaczynało się chmurzyć na zachodzie, lecz jakim sposobem przetransportować chorych, nie mogących postępować o własnéj mocy. Piętaszek zaradził temu, wskazując na łodzie dzikich. Do zamku nie było daléj jak pół mili morzem, wsadziliśmy więc Hiszpana do czółna w którém już był ojciec Piętaszka i w pół godziny wpłynęli do zatoki. Młody mój towarzysz powrócił na plac bitwy, i przywiózł na drugiéj łodzi broń naszą i trofea z dzikich zabrane.
Zrobiliśmy nosze z gałęzi, i przenieśli na nich ocalonych jeńców; ponieważ zaś niepodobna było przebyć z niemi wysokiego muru i ostrokołu, po krótkiéj naradzie rozbiliśmy namiot obok budki Piętaszka. Stół, dwa stołki i dwa tapczany z desek na pakach ułożone, które wysłaliśmy słomą, a przykryli żaglami, stanowiły sprzęty nowego pałacu. Ułożywszy na nich chorych, pootulaliśmy ich wełnianemi kołdrami; ja-