miał dłużéj zostać na wyspie, z pewnością zaprzestałbym ich uprawy. Obrobiliśmy jeszcze raz pola, ażeby na przypadek przedłużenia pobytu, można było przedsięwziąść zasiewy zaraz na wiosnę.
Po ukończeniu tych robót, nic nie przeszkadzało już do zajęcia się wyprawą. Don Juan i ojciec Piętaszka przy pierwszym pomyślnym wietrze, mieli odpłynąć dla zawarcia ugody z Hiszpanami. Aby mię na każdy wypadek zabezpieczyć, Hiszpan na dzień przed odjazdem spisał rozkaz w następujących słowach:
„Ktokolwiek chce przybyć na wyspę, znajdującą się pod władzą Robinsona Kruzoe, winien wykonać uroczystą przysięgę, iż we wszystkiém poddawszy się jego zwierzchnictwu, będzie wykonywał każdy jego rozkaz bez najmniejszego oporu. Nigdy nie zrobi nic na jego szkodę, a gdziekolwiek Robinsonowi spodoba się skierować statek, uda się tam, broniąc właściciela i jego majątku do ostatniéj kropli krwi. Akt niniejszy każdy dobrowolnie zaprzysięgnie na Ewangelią Świętą i honor hiszpańskiego narodu,; ktoby zaś nie chciał tego wykonać, ten nie zostanie przyjęty na wyspę Robinsona.“
Podpisaliśmy z Don Juanem ten układ, a on natychmiast wykonał mi na wierność przysięgę, przyobiecując przytém, że współziomkowie jego bez najmniejszego wahania się toż samo uczynią.
Czółno Karaibskie zaopatrzyliśmy w żywność i wodę na ośm dni, bo chociaż pogoda była piękna, a żegluga dłużéj trwać nad sześć godzin nie mogła, jednak lękaliśmy się aby burza nie napadła naszych żeglarzy. Dałem im dwie strzelby i po dziesięć naboi, z nakazem żeby wystrzałów nie marnowali napróżno, lecz zachowali je na wypadek napotkania nie-