Strona:PL Daniel Defoe - Przypadki Robinsona Kruzoe.djvu/317

Ta strona została uwierzytelniona.

— Uspokójcie się: jestem Anglikiem tak jak wy, i pragnę was wyzwolić. Jest nas tu jak widzicie dwóch tylko, lecz mamy podostatkiem broni i amunicyi. Powiedzcięż więc bez ogródki, co wam się przytrafiło, i w czém możemy być wam użyteczni.
— Długa to historya — odrzekł najstarszy, — i nie wiem czy starczy czasu na jéj opowiadanie, bo lada chwila mogą wrócić nasi wrogowie, lecz powiem ci krótko. Jestem kapitanem okrętu, stojącego na kotwicy opodal wyspy. Ludzie moi zbuntowali się, zamierzając z początku zabić mię; lecz ponieważ niektórzy prosili za mną, przeto postanowiono wysadzić nas na tę wyspę wraz z porucznikiem i tym podróżnym, który się opierał ich zamiarom.
— Pójdźcież za mną — rzekłem, cofając się w głąb lasku.
Gdyśmy stanęli w gęstwinie, przemówiłem do uwolnionych w następne słowa:
— Panowie! gotów jestem dopomódz wam do pokonania buntowników, pod dwoma jednak warunkami:
— Przystajemy na nie z góry — zawołał kapitan.
— Wysłuchajcie ich wprzódy. Po pierwsze: żądam abyście, dopóki zostajecie na wyspie, byli mi we wszystkiém posłusznemi. Broń którą wam powierzam, zwrócili na każde me żądanie, i nie starali się nam szkodzić pod żadnym względem. Powtóre: jeżeli przy méj pomocy odzyskacie wasz okręt, abyście nas obu z ruchomościami przewieźli bezpłatnie do Europy.