w niepamięć; lecz jeżeli za godzinę nie usłyszę umówionego z kapitanem sygnału na znak odzyskania okrętu, natychmiast zasypię was kulami z moich bateryj, poczém odwróciwszy się do Piętaszka, rzekłem rozkazująco:
— Niechaj porucznik Dickson i kadet Maxwel wsiądą natychmiast w kanonierki[1], i przetną okrętowi drogę do ucieczki; po dwudziestu ludzi na każdym statku będzie dosyć. Płynąć stroną przeciwną, a wrazie przedłużenia się buntu, żadnemu nie dawać pardonu.
— Yes, mylord! — odrzekł Piętaszek, odchodząc niby dla spełnienia moich rozkazów.
Nareszcie wyprawa odpłynęła. Ostatnie słowa moje musiały nawróconym majtkom napędzić strachu i zachęcić ich do użycia wszelkich sił dla odzyskania okrętu, gdyż wrazie niepowodzenia, śmierć im groziła od mniemanych bateryj i szalup kanonierskich.
W trzy kwadranse późniéj około saméj północy trzy wystrzały działowe z okrętu dały mi znać, że się wszystko powiodło szczęśliwie. Aby załogę utrzymać w mniemaniu że baterye w istocie znajdują się na wyspie, wypaliłem potrzykroć z méj sześciofuntówki, znajdującéj się na strażnicy. To, jak mi późniéj opowiadał kapitan bardzo zbawienny wpływ wywarło i zjednało mu nietylko ślepe posłuszeństwo, lecz nawet poświęcenie, gdyż okazał się wspaniałym, mogąc a nie karząc śmiercią wichrzycieli.
Ucieszony szczęśliwém powodzeniem, czując się nadzwyczaj zmęczonym, poszedłem do zamku z Piętaszkiem, a po-
- ↑ Płaskie statki wiosłowe, używane do obrony wybrzeży.