Strona:PL Daniel Defoe - Przypadki Robinsona Kruzoe.djvu/343

Ta strona została uwierzytelniona.

Piętaszek zrazu nie chciał uwierzyć swemu szczęściu, lecz gdy się przekonał że nie żartuję, zaczął skakać, tańczyć, śmiać się, płakać i tysiącznemi sposobami okazywać swoją radość.
W przeciągu kilku dni urządziłem moje interesa, złożyłem testament w ratuszu miejskim, rozporządzając pieniędzmi na korzyść ubogich z Hull, jeżelibym nie powrócił. Wziąłem także świadectwa że jestem w istocie Robinsonem Kruzoe; poczém wyruszyliśmy do Londynu dla wyszukania statku odpowiedniego potrzebie. Osadnik brazylijski miał zabierać z sobą kilku ludzi, oraz rozmaite narzędzia, a że i ja zamierzałem robić różne sprawunki dla moich wyspiarzy, postanowiliśmy więc nająć na wspólny koszt statek, ażeby od nikogo nie zależeć. Jakoż wkrótce wynaleźliśmy ładny bryg kupiecki, o dwóch masztach i ośmiu działach, nazwany Shark, za summę stosunkowo nie zbyt wysoką.

Natychmiast zająłem się porobieniem różnych zakupów. I tak najprzód nabyłem ładną szalupę, mogącą pomieścić 14 do 16 ludzi i jedno działko, przeznaczając ją jako statek strażniczy, do zabezpieczenia wyspy od morskich napadów Karaibskich. Dalej nie wielki arsenał, złożony z ośmdziesięciu strzelb, czterdziestu berdyszów [1], tyluż pałaszy i par pistoletów. Nadto dwa polowe czterofuntowe działa, z potrzebnym zapasem amunicyi dla wojska; a śrutu dla myśliwych.

  1. Berdysz albo bardysz, jest to topor umocowany na długim trzonie, dzidą zakończony, inaczéj zowie się halabardą.