Strona:PL Daniel Defoe - Przypadki Robinsona Kruzoe.djvu/350

Ta strona została uwierzytelniona.

niała woda strumienia. W trzech narożnikach pięciokąta stały nabite falkonety, tuż zaś przy drzwiach groty znajdowało się dziesięć muszkietów i dwie strzelby. Późniéj dopiero dowiedziałem się o przyczynach tych ostrożności.
Nastąpiły wzajemne opowiadania: Hiszpanie nie spodziewali się więcéj mię oglądać, sądząc że okręt na którym odpłynąłem zatonął, albo téż że przybywszy do Anglii, wkrótce zakończyłem życie. Poczciwi ludzie, nie przypuszczali ażebym mógł o nich zapomnieć.
Prosiłem Hiszpanów, ażeby mi opowiedzieli wszystkie wypadki zaszłe na wyspie od czasu mego odjazdu; powtarzam je w krótkości:
Wszyscy siedmnastu zaprzysięgłszy przysłaną przezemnie umowę, postanowili od razu puścić się na wyspę; ojciec Piętaszka zgodził się im towarzyszyć. Dzicy przecież wcale o odjeździe nie wiedzieli, gdyż pod pozorem rybołowstwa parodniowego, uciekający opuścili ich siedziby.
Za przybyciem na wyspę, zasmucili się niezmiernie niezastawszy mię; z listu dowiedzieli się co zaszło, zawiadomiłem ich zarazem o trzech Anglikach pozostawionych, i o sposobie w jaki z niemi postępować mają. W tydzień dopiero trzech Hiszpanów uzbrojonych udało się na folwark, gdzie tamci przebywali, nie śmiejąc się wychylić z doliny, stosownie do moich rozkazów. Dobrzy Hiszpanie mając ich za porządnych ludzi, już w parę tygodni potém zwolnili rygor, pozwalając im po całéj przechadzać się wyspie.
Nadana swoboda zamiast ująć trzech łotrów, posłużyła im tylko do popełniania nowych niegodziwości. Przybrawszy postawy pokorne, potrafili tak sobie zjednać Hiszpanów, że ci wbrew moim poleceniom, powierzyli Anglikom broń palną.