Strona:PL Daniel Defoe - Przypadki Robinsona Kruzoe.djvu/369

Ta strona została uwierzytelniona.

dzić do porządku osadę, i dopiero 26 czerwca 1679 roku odpłynąłem ztamtąd, żegnany łzami wdzięczności osadników, i rzęsistemi wystrzałami artyleryi zamkowéj. Jedno przykre zdarzenie zasępiło mój odjazd, a tém była śmierć ojca Piętaszka, który na dwa tygodnie przedtém życie zakończył.
Biedny Indyanin przejęty niewymownym żalem, nie chciał pozostać na wyspie, lecz prosił abym go z sobą zabrał do Anglii.
Zostawiałem moją osadę pod zwierzchnictwem Don Juana w stanie kwitnącym, zaopatrzoną we wszystko co do jéj rozwoju było potrzebném. Bydło rogate i trzoda chlewna oraz owce przywiezione przezemnie, już się poczęły rozmnażać; budowa miasteczka postępowała znacznie, jedném słowem miałem nadzieję, że z upływam lat będzie z niéj piękna kolonia.
Trzeciego dnia po odpłynięciu z portu, zaskoczyła nas cisza morska; przez kilka godzin okręt posunął się zaledwie o parę set sążni, lecz nagle wpadł na prąd morski, który go zaczął pędzić ku wschodowi. Dwa razy majtek siedzący w koszu bocianiem gniaździe ostrzegał że widzi ląd w kierunku wschodnim, lecz znaczna odległość nie dozwoliła dostrzedz z pokładu czy to była wyspa, czy ląd stały. Około południa gdy morze wygładziło się jak zwierciadło, ujrzeliśmy o milę na wschód ziemię; pomiędzy nią a naszym statkiem, morze było zasiane mnóstwem punktów czarnych, poruszających się żywo w tę i ową stronę. Sternik rozpoznał w nich łodzie karaibskie, których mogło być przeszło sto pięćdziesiąt.