Strona:PL Daniel Defoe - Przypadki Robinsona Kruzoe.djvu/372

Ta strona została uwierzytelniona.

wierzchni wód. Wnet nastąpiły liczne salwy, majtkowie bez wytchnienia nabijali działa i sypali zabójczemi strzałami, mierząc do dalszych łodzi, aby tym sposobem zapobiedz ucieczce bliższych. Przez trzy kwadranse trwała kanonada straszliwa: trzy części floty nieprzyjacielskiéj zniszczono, zaledwie trzydzieści lub czterdzieści czółen uszło zagłady, a morze okryło się szczątkami łodzi i mnóstwem ciał pobitych.
Widok ten przeraził mię: kazałem zaprzestać ognia; i cóż mi z śmierci tylu nieszczęśliwych, wszak oni byli w swoim kraju i mieli prawo odpędzać Europejczyków, którzy w Ameryce tylu dopuścili się okrucieństw, i dziewięć dziesiątych wytępili ludności. Ach! z chęcią darowałbym im życie, oddał całe moje mienie, za życie kochanego Piętaszka.
Uśmiechu z którym konał, śmierć nie zdołała spędzić z téj lubéj twarzy; pochylony nad ciałem mojego przyjaciela, siedziałem z załamanemi rękoma, a gorące łzy spadały na drogie martwe oblicze. Od chwili kiedym się dowiedział o stracie rodziców, nie doznałem większéj boleści. Nie miałem siły powstrzymać żalu, od czasu tylko do czasu, wyrywały się z ust moich słowa:
— Piętaszku! o mój drogi Piętaszku!
Słońce już chyliło się ku zachodowi, a ja wciąż oddawałem się żalowi; towarzysze nie mieli odwagi przerwać go. Nakoniec kapitan przybliżył się do mnie, a wstrząsnąwszy lekko za ramię, prosił ażebym zaprzestał daremnych narzekań i upamiętał się.
Jak ze snu obudzony, powstałem, dając znak aby uczyniono przygotowania do pogrzebu.