Obszyto ciało Piętaszka w nowe płótno żaglowe, przymocowano u stóp dwie kule działowe[1] i złożono go na desce w pośrodku pokładu.
W braku kapelana, kapitan odczytał w głos błogosławieństwo pośmiertne, wzywając obecnych aby się modlili za duszę poległego.
Cała osada zgromadzona na pokładzie, a kochająca biednego Karaiba, upadła na kolana i zaczęła się modlić; łzy rozrzewnienia spływały po tych ogorzałych twarzach, nieprzystępnych żalowi.
Na ten widok taka mię boleść ogarnęła, iż nie będąc panem siebie, rzuciłem się na zwłoki przyjaciela z głośnym płaczem: zaledwo zdołano mię oderwać.
Majtkowie podnieśli deskę i umieścili ją na brzegu statku, tak że większa a dolna połowa ciała wystawała po za okręt. Kapitan odczytał ostatnie błogosławieństwo.
— Bądź zdrów, drogi mój bracie, towarzyszu mojego wygnania, serdeczny przyjacielu, bądź zdrów na wieki!
Deska się przechyliła, ciało lekko zsunęło w morze, które na zawsze, na wieki, zawarło nad niém kryształowe swoje sklepienie.
I już nie było Piętaszka!
Wypadek ten smutny zmienił zupełnie plany méj podróży: zamiast do Brazylii jak to uczynić zamierzałem, popłynąłem wprost do Anglii, gdzie przybyliśmy bez żadnéj przygody w końcu września.
Majątek mój wynoszący przeszło 45,000 funtów szterlingów, pozwalał mi żyć wygodnie, lecz brak rodziny, śmierć
- ↑ W sposób tu opisany odbywają się pogrzeby na morzu.