Strona:PL Dar jaskółek.pdf/12

Ta strona została uwierzytelniona.

straganowych braci jedynie rozmiarami, gdyż były wzrostu człowieka.
— No — mówiła Zofka podczas obiadu — teraz proszę was o pomoc w wykończaniu dołu chaty. Na dole trzeba postawić na przynętę trochę ciastek, ale dużych, przynajmniej tak, jak nasze menażki. Niech każda z was przyzna się, jakie lubi najlepiej...
— Napoleonki! Mikada! Rury z kremem! Owocowe! Ptysie! Makaroniki! — odezwały się różne głosy.
— Ślicznie — rzekła Zofka. — A więc niech każda z was namaluje takie, jakie chce umieścić przed chatą. Najlepiej przecie maluje się to, co się lubi...
Tego dnia po południu wykończono dzieło.
— Żeby tylko deszcz nie padał — troskały się skautki — jest wprawdzie płachta namiotowa, którą można zakryć wszystko, ale zawsze to trochę niebezpiecznie, bo mogłoby się coś przytem uszkodzić. A byłaby szkoda...
Rzeczywiście, chata wyglądała ślicznie, zwłaszcza, gdy słońce padało wprost na nią.
Na wzgórzu, na tle ciemnych świerków, stał naprawdę domek z piernika, domek z bajki, roztaczając w blasku dnia letniego jaskrawe barwy lukrowanego dachu i ścian.
— Taki jest apetyczny, że chciałoby się go schrupać — mówiły dziewczynki.
Kostjumy, które podczas budowy domku szyły tymczasem inne harcerki pod kierunkiem drużynowej, były już także gotowe. Stroje góralskie zbójników, muzykantów, drwala, drwalowej, Jasia i Kasi udało się pożyczyć. Inne, jak ubiór czarownicy z miotłą, świetlistą szatę wróżki, diadem, welon, lśniący od kropli ro-