Strona:PL Dar jaskółek.pdf/21

Ta strona została uwierzytelniona.

Tymczasem wreszcie przemówił Jadamek:
— Zośta, widzisz? Domek z piernita! La nas!... Telo cukierków!... No, idźmyz hań...
Zośka nie wierzyła oczom, przetarła je... Ale nie! nie znikło!... domek jak stał, tak stoi.
Miły Boże!... Tyle dobrych rzeczy!... Ale cóż — nie nasze. I mężnie powzięła postanowienie.
— Nie, Jadamecku. Nie pódziem haw. Bo to nie nase, wis, bracisku. A Suleje złodziejami nie byli i nie bedom.
To mówiąc, wzięła brata za rączkę i zawróciła tam, skąd przyszli.
Jadamek oszołomiony dreptał około niej, popłakując zcicha: żal mu było pierników, a i nóżki go bolały. Więc też, gdy tylko kuszący domek znikł im z oczu, siedli na mchu, by odpocząć trochę.
Hanka i Zofka tymczasem pobiegły do oczekujących za chatą harcerek, by wszystko im opowiedzieć.
— Słuchajcie, dziewczynki, czy która z was nie ma czasem przy sobie trochę słodyczy? Olko, czy pani wróżka nie raczy nagrodzić tych dzieci?... Wprawdzie za uczciwość się nie nagradza, ale to takie małe biedoty, napewno nie mają na słodycze, a tak dzielnie zwalczyły pokusę. Przecież nie wiedzą, że to papier i tektura, a nie rzetelne, wyborne ciastka i pierniki!...
Okazało się, że któraś miała niedużą paczkę pierników, druga tabliczkę czekolady, trzecia dwa jabłuszka.
Zebrano razem te skromne zapasy i złożono naradę. Wróżka miała odegrać rolę, nieprzewidzianą w programie teatru: „zjawić się“ przed dziećmi i ofiarować im słodycze.