Strona:PL Dar jaskółek.pdf/29

Ta strona została uwierzytelniona.

— Gdzie?... Co pleciesz?
— A tam, w nasej jamie!
Suleja roześmiał się pobłażliwie.
— Cóz to znów za śpas?... Wczoraj wam wróżka podarowała pierniki, dziś znowu coś nowego!
Jadamek pomyślał sobie, że ojciec nie przejął się darem wróżki, jak należało, to i teraz niewiele sobie robi z jadamkowego poselstwa. Ale nie zrażał się wcale.
— Zośka tam siedzi, a jaz przyleciał po łopatę, tatusiu.
Suleja podniósł się z ławy. Niewątpliwie, coś w tem było. Jadamkowe gadanie, wiadomo, bajki dziecinne, ale Zośka przecie dziewuszka spora już i rozsądna. Trzaby samemu pójść obaczyć...
Wziął łopatę i wyszedł z Jadamkiem.
Chłopaczek dreptał obok, starając się dorównać dużym krokom ojcowym. Wkrótce doszli do pastwiska, gdzie kraśniała zdala koło krzaku dzikiej róży czerwona chusteczka strażującej nieruchomo Zośki.
Suleja dostał się do wnętrza groty, przyjrzał się kartce tektury, zatkniętej w ziemię, i zastanowił się chwilę.
— Ani chybi, tylko któreś dzieciaki wypatrzyły, że ku tej dziurze chodzicie i zakopały tu coś na śpas. Kopcie, kopcie, to się dokopiecie... Zdechliny jakiej, albo garści kamieni, hej...
Ale Zośka nie ustępowała.
— Tatusiu złocisty, ja sama pokopię, ino mi łopatę ostawcie!...
Ale Sulei żal się zrobiło chudziutkich rąk dziecka. Popatrzył na nie, a potem wziął łopatę i sam zaczął kopać. Po chwili ukazała się skrzyneczka.