Strona:PL Dar jaskółek.pdf/31

Ta strona została uwierzytelniona.

dłoni. Węgierskie dukaty z Matką Boską i ze świętym Jerzym, polskie srebrniki z królem Sasem i te talary austrjackie z cesarką Tereską.
Patrzył Suleja, patrzały osłupiałe dzieci i milczeli wszyscy troje. Wreszcie ojciec pierwszy się opamiętał.
— Skarb... — szepnął — zbójnickie dobro...
I ukląkł, a za nim Zośka i Jadamek.
— Podziękujcie Bogu, dzieci — rzekł. — Już się nie zawali ojcowa chałupa, a wy nie będziecie głodem mrzeć, i uczyć się będziecie mogły.
Gdy po chwili, ochłonąwszy ze wzruszenia, chcieli wydobyć skrzynię, okazało się to niemożliwem do wykonania: drewniane boki całkiem się rozpadły. Trzeba więc było pomyśleć o przeniesieniu do domu całej zawartości. Więc Zośka co tchu pobiegła do domu po worek; ojciec nakazał jej, aby nikomu nic o znalezieniu skarbu nie mówiła.
Sam tymczasem zaczął wypróżniać skrzynię. Była ona spora: leżały w niej pieniądze srebrne i złote w rozsypujących się ze starości, skórzanych woreczkach. Było też kilkanaście różnych pierścieni i łańcuch.
— Zbójnicki skarb — szeptał w zamyśleniu Suleja, który niejedno o zbójnikach słyszał od ojca i dziada. — Te pierścienie i łańcuch dam księdzu proboszczowi, niech je sprzeda, a pieniądze weźmie na odnowienie naszego kościołka. Jeśli jest krzywda ludzka na tych drogocennościach, to niechże ją zmaże ten dobry cel... I zapytam, czy mam prawo zachować sobie te pieniądze... Ale chyba, że tak! Na swoim gruncie znalezione, Bóg mi je chyba zesłał w ciężkiej potrzebie!...