Strona:PL Dar jaskółek.pdf/8

Ta strona została uwierzytelniona.

Tło — wymarzone: cudne góry, świerkowy bór...
Program — no, chóry, część dziewcząt bardzo ładnie śpiewa na głosy; pieśni ludowe trzeba przećwiczyć — jeden numer już jest. Śpiew pojedyńczy — to Hela odśpiewa pieśń o Janosiku, wraz z chórem Ogniska — to na zakończenie, wieczorem. Jakże cudnie wyglądu tu ognisko rozpalone! Błękitny słup dymu, wysoki, jak dym z ofiary Abla, sięga aż po szczyt gór i czarne świerki na nich. Oczywiście więc — ognisko i przy ognisku tańce: Irka i Jaśka wspaniale tańczą „zbójnickiego"; ciupagi i ubiory są — to trzy.
Na zakończenie ognie sztuczne. No, rakiety — nie. Za drogie i zresztą wśród lasu puszczać rakiet nie wolno, mógłby powstać pożar. Ale ognie bengalskie zrobi nam Bożenka, nasza przyszła sława na polu chemji... To cztery. Tak więc początek i koniec jest, ale gdzie środek? To wszystko zamało. Byłoby wprost nieuczciwością na to tylko ściągać ludzi z dołu. Trzy kilometry to sporo dla niewyćwiczonych w chodzeniu kuracjuszy, a niekażdemu będzie się chciało brać furkę. No, Zofka miewa pomysły. Zobaczymy.
Druchna Zofka tymczasem nie szła, lecz biegła właściwym sobie równym i sprężystym biegiem, który jej zjednał w obozie opinję, że ma dobre nogi. Osadziła się w miejscu przed drużynową i stanęła na baczność.
— Druchno drużynowa, stawiam się na rozkaz.
— Spocznij — odparła Hanka z uśmiechem. — Siadajcie, Zofko, na trawie, i pogadajmy. Chciałam się zapytać, czy moglibyście się podjąć zorganizowania przedstawienia w obozie? Pomogę wam chętnie, ale przyznaję, że jakoś żaden pomysł nie przychodzi mi do głowy.