jako takie, osiągały pewną korzyść, lub też jeśli się zmieniały lub wydoskonalały coraz bardziej, rozszerzały się powoli i zastępowały swych rodziców. Powróciwszy do dawnych swych miejsc rodzinnych, odmiany takie, jako zmienione w stosunku do pierwotnego stanu nieznacznie wprawdzie, ale jednostronnie i zawarte w nieco różnych oddziałach tej samej formacyi, uważane będą zapewne przez wielu paleontologów za nowe i różne gatunki.
Jeśli zatem uwagi te są do pewnego stopnia racyonalne, nie możemy tedy oczekiwać, abyśmy w naszych formacyach geologicznych znaleźć mogli nieskończoną ilość takich ścisłych form przejściowych, jakie, zgodnie z teoryą moją, powinny były z sobą łączyć wszystkie dawniejsze i dzisiejsze gatunki pewnej grupy w jeden długi i rozgałęziony łańcuch form żyjących. Musimy zadowolić się niewielką tylko ilością ogniw przejściowych (które z pewnością znaleźć można), mniej lub więcej z sobą związanych; a ogniwa te, chociażby bardzo bliskie sobie były, przez wielu paleontologów uważane będą za różne gatunki, gdy tylko będą występowały w rozmaitych pokładach formacyi. Przyznaję wszelako, ze nigdybym nie przypuszczał jak skąpych wiadomości o przemianach form żyjących dostarcza najlepszy przekrój geologiczny, gdyby brak tych licznych form pośrednich pomiędzy gatunkami żyjącemi w początku i na końcu każdej formacyi nie stanowił tak ważnej trudności dla mojej teoryi.
Nagłe zjawianie się. całych grup nowych gatunków w pewnych formacyach, uważanem było przez niektórych paleontologów, jak np. przez Agassiza, Picteta i Sedgwicka za niezbity dowód przeciwko wierze w powolną przemianę gatunków. Bo gdyby rzeczywiście liczne gatunki jakiegobądź rodzaju lub rodziny nagle się pojawiły, to fakt ten przemawiałby silnie na niekorzyść teoryi mojej powolnych przemian drogą doboru naturalnego. Gdyż nietylko rozwój pewnej grupy form, od jednego wspólnego pochodzących ojca, musiał być zgodnie z teoryą moją bardzo powolnym, lecz i same formy rodowe musiały już żyć dawno przed zjawieniem się zmienionych ich potomków. Ale wciąż przeceniamy dokładność danych geologii i mylnie wnioskujemy, że ponieważ pewne rodzaje lub rodziny nie znajdują się pod pewną warstwą geologiczną, to tem samem nie istniały one jeszcze przed tą formacyą. We wszystkich wypadkach zasługują pozytywne dowody paleontologiczne na bezwarunkowe zaufanie, gdy tymczasem dowody negatywne nie mają, jak tego doświadczenie uczy, żadnej wartości. Zapominamy wciąż o tem, jak wielkim jest świat w stosunku do tej małej powierzchni, jaką ściślej znamy pod względem geologicznym; zapominamy o tem, że grupy gatunków oddawna już mogły istnieć i powoli się zmieniać w innych miejscowościach, zanim jeszcze pojawiły się na starych archipelagach Europy i Stanów Zjednoczonych. Nie bierzemy dostatecznie pod uwagę olbrzymiej ilości czasu, jaka upłynęła pomiędzy osadzaniem