Strona:PL Darwin - O powstawaniu gatunków.djvu/312

Ta strona została przepisana.

przeleżawszy tam nawet dwa dni i czternaście godzin. Ryby wód słodkich połykają, jak mi wiadomo, nasiona różnych roślin lądowych i wodnych; ryby bywają nieraz zjadane przez ptaki i w taki oto sposób nasiona mogą być przenoszone z miejsca na miejsce. Wprowadzałem liczne gatunki nasion do żołądka ryb martwych i karmiłem następnie temi ostatniemi pelikany, bociany i rybołowy; ptaki te albo zrzucały po kilku godzinach nasiona wraz ze szczątkami pokarmu, lub też nasiona wydostawały się na zewnątrz wraz z ekskrementami. Większość tych nasion posiadała jeszcze zdolność do kiełkowania, niektóre atoli zostawały zawsze zabijane przez ten proces.
Szarańcze bywają nieraz pędzone wiatrem na dalekie przestrzenie od brzegu; ja sam schwytałem raz szarańcze w odległości 370 mil od brzegów Afryki, a wiadomo mi, że niektóre chwytano w jeszcze większej odległości. R. T. Lowe doniósł Sir Ch. Lyellowi, że w listopadzie 1844 roku masy szarańczy nawiedziły wyspę Maderę. Przybyły one w niezliczonych chmarach, gęstych jak płaty śniegu podczas najgorszej zawieruchy śnieżnej, a w górę sięgały tak wysoko, jak tylko teleskopem dostrzedz było można. W ciągu dwóch lub trzech dni otoczyły one powoli wyspę w postaci elipsy o średnicy co najmniej pięć lub sześć mil, a w nocy obsiadły wyższe drzewa, zupełnie przez nie okryte. Następnie znikły za morzem tak nagle, jak pojawiły się i odtąd nigdy już wyspy nie nawiedzały. Niektórzy fermerzy z kolonii Natal twierdzą, opierając się jednak na niedostatecznych świadectwach, że nasiona szkodliwych ziół zostały sprowadzone na pola ich wraz z ekskrementami wielkich gromad szarańczy, często kraj ten nawiedzających. W skutek tego przypuszczenia, przysłał mi w liście pan Weale kawałek takiego kału wysuszonego; przy pomocy mikroskopu znalazłem w tym ostatnim pewną ilość nasion i wyhodowałem z nich siedem gatunków traw, należących do dwóch gatunków, dwóch rodzajów. W taki sposób chmara szarańczy, podobna do tej, jaka nawiedziła Maderę, może łatwo przyczynić się do przeniesienia licznych gatunków roślin na wyspy, daleko od lądu stałego położone.
Jakkolwiek dzioby i stopy ptaków bywają zwykle zupełnie czyste, to jednak niekiedy przylegają do nich cząstki ziemi. Pewnego razu zdjąłem ze stopy kuropatwy 61, innym znowu razem 62 gramy suchej ziemi gliniastej, a w ziemi tej znajdował się kamyszek wielkości nasienia wyki. Jeszcze ciekawszy jest wypadek następujący: przyjaciel przysłał mi nogę bekasa; do stopy jej przymocowanem było nieco ziemi, wagi jednego tylko gramu; otóż ta ostatnia zawierała ziarno nasienne situ (Juncus bufonius), które kiełkowało i kwitło. Pan Swaysland z Brighton, który wciągu ubiegłych lat czterdziestu wielką zwracał uwagę na nasze ptaki wędrowne, donosi mi, że zabijał nieraz pliszki (Motacilla), gajówki i pokląskwy (Saxicolae) podczas powrotu ich do brzegów angielskich i że kilka razy znajdywał małe cząstki ziemi na ich stopach.
Można przytoczyć liczne fakta, dowodzące, że grunt bywa wszędzie przepełniony nasionami. Oto przykład: Prof. Newton przysłał mi nogę kuropatwy gatunku Caccabis rufa, która, będąc zranioną, nie mogła fruwać; do