Twierdzono, że pewne zwierzęta posiadają instynkta, które nie służą ani dla ich własnego, osobistego dobra, ani też nie przynoszą korzyści grupie społecznej, do której należą, a tylko służą dla dobra innych istot żyjących, gdy tymczasem one same giną z tego powodu; tak np. twierdzono, że niektóre ryby odbywały wędrówki po to, aby ptaki i inne zwierzęta mogły się niemi żywić[1].
Nie podobna przyjąć tego na zasadzie naszej teoryi doboru zboczeń instynktu, służących dla własnej korzyści. Nie znam też żadnych godnych zaznaczenia faktów, które mogłyby potwierdzić pogląd ten. Błędy instynktu mogą być okolicznościowo, jak to zaraz zobaczymy, dla jednego gatunku szkodliwe, dla drugiego pożyteczne; dany gatunek może być przymuszony lub też pozornie namówiony do tego, by pokarm swój lub też produkt wydzielania oddać na użytek innego gatunku, ażeby jednak jakiekolwiekbądź zwierzę miało być obdarzone instynktem, prowadzącym do własnej jego zguby lub szkody, tego nie mogę przypuścić, dopóki nie będą przedstawione lepsze na to dowody, aniżeli dotąd.
Zdaje się na pierwszy rzut oka, że instynkt, występujący u zwierzęcia raz tylko w ciągu całego życia, przedstawia dla teoryi naszej wielkie trudności; skoro jednak jest on niezbędny dla życia zwierzęcia, nie widzę przyczyny, dla której nie miałby on być tak samo osiągnięty drogą doboru naturalnego, jak, wszelkie utwory cielesne, które raz tylko w życiu są używane, jak np. twarde zakończenie na dziobie pisklęcia lub też czasowe szczęki poczwarki chróścika (Phryganea), służące do niczego innego, jak tylko do otwierania jedwabnej zapory dziwnego jej domka, a później na zawsze zrzucane[2].
Jednakże nie podobna nie dziwić się w wysokim stopniu, gdy czyta się np. o gąsienicy, która tylnym swym końcem przyczepia się do kawałka jedwabiu, przymocowanego do jakiegobądź przedmiotu i wtedy odbywa przemianę swoją: po niejakim czasie skóra jej przerywa się w pewnem miejscu, tak że staje się widoczną poczwarka, leżąca swobodnie bez nóg i zmysłów w dolnej części dawnej workowatej pękniętej skóry gąsienicy; następnie zaczyna ona włazić na skórę tę, służącą jej za przewodnika i przyczepioną miejscami do fałd odcinków jej odwłoku; tylnym swym końcem, zaopatrzonym w małe haczyki, maca dokoła skórę tę i wyszukuje sobie w taki sposób nowego punktu oporu, dopóki wreszcie zupełnie nie ściera i nie zrzuca z siebie dawnej skóry gąsieniczej, która służyła jej do łażenia[3].
Nie mogę się powstrzymać od przytoczenia innego jeszcze przykładu w podobnym rodzaju: gąsienica pewnego motyla (Thecla), żyjąca na granacie, po dojściu do dojrzałego wieku buduje sobie drogę w kierunku na zewnątrz (przez co umożliwia motylowi wyjście, zanim jeszcze skrzydła jego zupełnie się