rozwijają) i przyczepia następnie nitkami jedwabiu te miejsca granatu do najbliższej gałęzi, by nie mógł on spaść, zanim odbędzie się przemiana. Tu więc jak i w wielu innych wypadkach gąsienica działa dla dobra poczwarki oraz owada dojrzałego. A zdziwienie nasze w tym kierunku nie wiele tylko się zmniejsza, gdy słyszymy, że niektóre gąsienice dla własnej swej ochrony przyczepiają w mniej lub więcej dokładny sposób, za pomocą nici liście do gałęzi, na których żyją, oraz że inna gąsienica, zanim staje się poczwarką, zwija brzegi liścia, wyścieła wewnętrzną jego powierzchnię gęstą tkaniną jedwabną i przymocowuje przy ogonku liściowym do odpowiedniej gałęzi: gdy liść później wysycha i rozpada się, kokon pozostaje jednak silnie przymocowany do ogonka i do gałęzi. W tym wypadku więc postępowanie nie różni się bardzo od sporządzania kokonu i przymocowywania go do jakiegobądź przedmiotu[1].
O wiele większą rzeczywiście trudność nastręczają te wypadki, kiedy instynkt pewnego gatunku różni się bardzo od instynktu jakiejś formy bardzo blizko pokrewnej. Stosuje się to np. do wyżej wspomnianego motyla granatu Thecla, a bezwątpienia możnaby łatwo znaleźć inne podobne wypadki. Nie powinniśmy atoli nigdy zapominać, jak mały ułamek stanowią żyjące dziś owady w stosunku do wymarłych, których różne rzędy tak dawno żyją już na ziemi. Prócz tego zaś, zdarzało mi się dosyć często, że gdy znajdywałem przykład zupełnie odosobnionego jakoby instynktu, przekonywałem się przy dalszem badaniu, podobnie jak przy utworach cielesnych, że istnieją przynajmniej jakiekolwiekbądź ślady szeregu przejść, prowadzącego do tego instynktu.
Nieraz przekonać się mogłem, że mniej uderzające i bardziej drugorzędne instynkta dają się trudniej wyjaśnić przez teoryę naszą, aniżeli takie, które słusznie wzbudzają w człowieku podziw; albowiem o ile instynkt nie posiada rzeczywiście wielkiego znaczenia w walce o byt, o tyle nie może być przez dobór naturalny zmienianym i rozwijanym. Jeden z najbardziej uderzających przykładów tego rodzaju stanowi fakt, że pszczoły robotnice stają nieraz w długich szeregach i przez szczególne poruszenia skrzydeł wentylują zamknięty dokoła ul. Starano się wentylacyę te sztucznie naśladować[2], a ponieważ odbywa się ona w zimie, niepodobna wątpić o tem, że ma na celu dostarczenie świeżego powietrza i wydalenie nagromadzonego, w skutek oddychania, kwasu węglanego. Ztąd też czynność ta okazuje się stanowczo niezbędną, a możemy łatwo wyobrazić sobie stopniowania — jak z początku pojedyncze tylko pszczoły dochodziły do otworu wyjściowego, by odświeżyć się, i t. d. — dopóki wreszcie instynkt nie osiągnął dzisiejszego stopnia doskonałości. Podziwiamy instynktową przezorność samicy bażanta, nakazującą jej, jak zauważył Waterton, wzlatywać z gniazda, by nie zostawić w taki sposób śladów, które mogłoby zwęszyć jakie zwierzę drapieżne. Jeszcze bardziej należy się dziwić, że małe ptaszki gniazdowniki, prowadzone instynktem, wynoszą z gniazda skorupki