Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/100

Ta strona została skorygowana.

odgłosem pieszczoty, pocałunku; lecz wprost odmienne dolatywały mnie echa... On wrzeszczał, łajał, roztrącał meble — ona płakała i piskliwie przepraszając, korzyła się błagalnie. Dowiedziałem się później, iż złościł się na nią miotany zazdrością; zdawało mu się, iż w kursalu patrzała zbyt przeciągle na jednego z muzykantów. Sceny tego rodzaju powtarzały się między nimi często, wymyślał jej, bił ją i w uniesieniu gniewu rzucał jej jak obelgę, iż była żoną niewierną, która męża dla kochanka porzuciła. Słysząc jej głos zalękły, jej płacz żałosny, współczuć zacząłem jej nieszczęściu a więc ta ukochana przezemnie istota cierpiała, znosiła brutalne obejście tego, któremu życie swe dała w miłosnym podarunku, jej łzy wywołały łzy moje; pełen złości na samego siebie, wyrzucałem sobie moją słabość, lecz wciąż płakałem a niechcąc, by mnie kto mógł posłyszeć, rzuciłem się na łóżko i kryłem głowę w poduszki, wyjąc z nadmiernego bólu. Wtedy byłem niewierzącym i religia nie mogła mi przynieść ukojenia, które z czasem mi przyniosła.
Nad ranem, kochanek Ireny zabrał przybory do malowania i wyszedł. Moja żona spać musiała, bo cisza zupełna zaległa w ich pokoju. Niewiedzieć kiedy, jak i dlaczego, czy aby zabić, czy też ucałować, wszedłem tam i siadłem tuż przy niej. Szelest moich kroków zaniepokoił ją przez sen, poruszyła się, lecz natychmiast zasnęła na nowo, znużona bezsennie spędzoną nocą. Śpiąc, wzdy-