Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/101

Ta strona została skorygowana.

chała ciężko i żałośnie. Musiała spędzie=ć tę noc sama w swojem łóżku, bo rozrzucone prześcieradła i poduszki na kanapie świadczyły, iż on zdala od niej ułożył się na spoczynek. Jakże byłem wzruszony, widząc Irenę w tej hotelowej pościeli, ułożoną w zwykłej jej pozie, z jedną ręką nad głową a drugą wzdłuż kołdry, ileż razy podziwiałem wdzięk tej uroczej, kochanej istoty, tak pięknej i pociągającej w swojem obnażeniu. Znów ogarnął mnie szał i chciałem ją udusić, by już nigdy nie była niczyją. Już chyliłem się ku niej; by ująć ją w śmiertelny uścisk, gdy załkała przez sen jak dziecko, które płacze jeszcze w uśpieniu, gdy zostało złajane kładąc się do łóżka. Patrząc teraz na nią zblizka, dostrzegłem, iż ma czerwone i nabrzmiałe powieki od zbytniego a zapewne częstego płaczu; litość opłynęła mi serce. Niech sobie co chce mówi ten sławny autor rozkazujący nam z giestem teatralnym „Tue-la“; nie dla wszystkich taka zemsta jest dostępna; mogą ją spełniać ludzie o nizkich, brutalnych, morderczych instynktach... Ja odwróciłem się, wyszedłem z pokoju i w godzinę już mnie w tym hotelu nie było. Wyjechałem z powrotem do Paryża.
... Nie byłem zdolny do żadnego zajęcia. Z Paryża uciekłem tutaj i zamknęłem się w samotnym domu. Nie mogąc dłużej wytrwać w męce, zwróciłem rewolwer ku własnej osobie. Ta okrągła szrama — i to mówiąc stary Merivet odchylił siwe swoje włosy, pokazując Ryszardowi miejsce — to