Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/106

Ta strona została skorygowana.

Lidia rozpaczała, iż nie jest matką. Lecz chcąc zagłuszyć ten zwrot myśli, zawołał z ironią:
— A więc podług pana nie powinniśmy narzekać na los, który nas spotkał, bo żona ma najzupełniejsze prawo zdradzać swego męża?
— Nie, ja tego, nie twierdzę, jestem tylko zdania, iż na obronę naszych żon wiele można przytoczyć okoliczności łagodzących a nie trzeba potępiać, nieprzejrzawszy ich z całą sumiennością.
— Kobieta sama bronić się potrafi, gdy ją mąż znudzi, ucieka od niego z pierwszym lepszym kochankiem — zawołał Ryszard z wściekłością.
Stary jego przyjaciel popatrzył nań przenikliwie i, ująwszy za rękę, znów posadził na miejscu pierwej zajmowanem.
— No tak, ucieka... Ale powiedz mi, czyż to nielepiej, niż kłamać, oszukiwać po za plecami męża? Znajduję, iż kobieta zrywająca z mężem, wykluczająca się dobrowolnie z dotychczasowych swych towarzyskich stosunków, porzucająca otwarcie swoje stanowisko dla zadowolenia swej namiętności — o wiele więcej zasługuje na szacunek, aniżeli zręcznie manewrująca mężatka, mająca kochanków pokryjomu, bez skandalu. Zkąd wiedzieć możesz, iż nie staniesz się wyrozumialszym? Ja nie wątpię, że nadejdzie chwila, gdy z serca jej przebaczysz...
— Nigdy nie przebaczę — syknął Ryszard przez zaciśnięte zęby.