Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/126

Ta strona została skorygowana.

— Dobrze, weźmy z sobą państwa Nansen.
Tegoż samego dnia o godzinie drugiej po południu „Bleu-Blanc-Rouge“ wypłynął na pełne morze. Nad wieczorem zerwała się burza z wiatrem i gradem, jacht rzucany był niemiłosiernie przez wzburzone fale a pani F... leżała na łóżku jak martwa, powalona, wyzuta z sił morską chorobą. Obok, w salonie, Nansen jęczał nad miednicą, którą ciągle mu zmieniano i napewno nie myślał o miłości. Mógłbym żonę jego całować i przewracać się z nią po kanapach okrążających salon a Nansen nie byłby zdolny kiwnąć palcem, by nas powstrzymać. Lecz Nina nie nadawała się do przeprowadzenia moich zamiarów. Klęczała przy fotelu womitującego swego małżonka, przerażona jego chorobą, przerażona burzą, modliła się, żegnając znakiem krzyża za każdą nową błyskawicą; płakała ze strachu, odmawiając litanię: „Święta Barbaro, święta Heleno, święta Maryo-Magdaleno!“ Przyznaj, iż z kobietą w tem usposobieniu nie można było rozpoczynać flirtu.
Nazajutrz stan zdrowia Nansena jeszcze się pogorszył, skutkiem czego trzeba było wylądować w San-Remo. Tegoż dnia wieczorem wróciliśmy koleją żelazną do Monte-Carlo a „Bleu Blanc Rouge“ odpłynąła do Monaco, by stanąć na kotwicy w pobliżu jachtu panującego tam księcia. Zastałem w hotelu list od mojego ojca. Brzmiał jak wojenna trąba powołująca mnie na drogę honoru w imię ojczyzny. Stary generał z pompą prze-