Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/154

Ta strona została skorygowana.

rej ciekło teraz błoto zmięszane z mierzwą i najwstrętniejszą zgnilizną. Szli tak razem gościńcem, przyczem żebrak podtrzymywany był oburącz przez starego, lecz krzepkiego księdza, wreszcie obadwa znikli na zakręcie. Eliza rzekła ze śmiechem:
— Ładnie urządził swą nową sutannę!...
A pani Fenigan dodała:
— Aby tylko tego pijaka nie osadził pod swoim dachem!
— Dziwna rzecz, iż tego nie zrobiłem dotychczas... — zawołał Ryszard kierując się ku wyjściu. — Wszak mam kąt, gdzie mogę tego człowieka przygarnąć.
— Mam nadzieję, iż nie sprowadzisz nam tutaj tego wstrętnego, pijanego obszarpańca — głośno wołała pani Fenigan za odchodzącym.
Lecz Ryszard jej nie słyszał, bo zbiegł szybko i był już na gościńcu.
Młody człowiek wrócił do domu późno. Czekano na niego, by zasiąść do obiadu, na który zaproszono kilkanaście osób. Od czasu przybycia Elizy do Uzelles, często bywały takie proszone obiady a między stałymi ich uczestnikami, był notaryusz Merivet, oraz pan Jan Delcrous. sędzia przy trybunale w Corbeil. Sędzia był nizki, pękaty, lat średnich, zęby miał jak u wilka rozstawione i błyszczące; białością swą odbijały one od czarnych, wspaniałych faworytów; sędzia oddawna szukał stosownej dla siebie towarzyszki życia, chcąc, by mu wniosła o ile możności znaczny posag. Kręcił