Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/164

Ta strona została skorygowana.

nędzne chatki służyły za mieszkanie węglarzom. Przy chatkach bawiły się dzieci, gdakały kury a ludzie układali porąbane polana na wozy lub w sążnie. Konie pędziły wyciągniętym galopem i jazda taka szalona trwała już przeszło pół godziny w nieprzerwanem milczeniu. W tem, dojechali przed wspaniały pałacyk w stylu Ludwika XV. Był to pawilon leśny księcia generała. Na wyciętym wśród lasu podwórcu, kilkunastu leśnych w liberyi książąt Alcantary oczekiwało konno, jakby dla eskorty karocy pani de Pompadour.
— To bażantarnia — objaśnił Ryszard, widząc, iż Eliza rozgląda się z ciekawością.
Ileż wspomnień powstało w umyśle Ryszarda na widok tego pałacyku. Wszak dawniej brał on udział w polowanich księcia a Lidia tak wdzięcznie wyglądająca w swojem myśliwskiem ubraniu, zasiadała obok generała do śniadania przygotowanego pod namiotem przed głównem wejściem. Wtem leśni rozstąpili się z uszanowaniem i ukazał się na koniu mężczyzna ubrany szaro, obcisło, krojem wojskowym; skierował wierzchowca ku przekątnej szerokiej drodze. Ryszard nie wierzył swoim oczom, owym jedźcem bowiem był książę Alcantary, odmłodzony, dzielnie trzymający się na siodle. A więc chory starzec z Grosbourg opuścił swój fotel, ożył i odmłodniał! Przejechał tuż koło nich, wpatrując się w Elizę i nie dostrzegając nawet Ryszarda.