Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/165

Ta strona została skorygowana.

— Kto to — zapytała się Eliza. Lecz nie miał jeszcze czasu odpowiedzieć, gdy z po za leśnych wysunął się konno młodzieniec w dragońskim mundurze i pośpieszył cwałem za księciem. Poznał Ryszard te wąsiki i płowe włosy wymykające się z pod czapki wojskowej! Z wysiłkiem powstrzymał wyrywający się mu okrzyk wściekłości. Wszak to był Karlexis, dawny ulubiony jego Karleś!... Lecz zkądże on tutaj... i w dragońskim mundurze?... A Lidia?... Gdzież Lidia?... Gdzież rzucił i opuścił ją ten nikczemnik?... W uszach Ryszarda powstał szum odbierający mu przytomność, drzewa wyrosły, zdawały się gubić wierzchołkami w niebie a Eliza stała się maleńką, gdzieś bardzo daleko, coś mówiła, lecz nie mógł jej dosłyszeć, ani zrozumieć. Trwało to chwilę, w tem Eliza spostrzegła, iż Ryszard, zwróciwszy konia za oddalającymi się, popędził jak szalony za ojcem i synem. Pojechała za nim i wkrótce konie się zrównały, Ryszard bowiem zatrzymał swojego przy wozie, na który węglarz nakładał ładunek. Głos rozbrzmiewał donośnie wśród polanki:
— A no tak... to książę... W niedzielę polował z Indyaninem i dał naszemu Wilhelmowi dwa franki za nagankę... Syn starego Foucart, woźnicy od przewózki umarłych, służy też w dragonach... to on panu może więcej powiedzieć, aniżeli ja o młodym księciu Karolu Szóstym...