Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/167

Ta strona została skorygowana.

— Co ci jest — zawołała pani Fenigan na widok syna, pędzącego ku niej z twarzą zmienioną, wykrzywioną bólem.
Zamiast odpowiedzieć, zapytał: — Więc Karlexis powrócił?...
— Jest w Melun od dwóch miesięcy... Wstąpił do dragonów... nie wiedziałaś o tem?
— A ona? Gdzież jest? Cóż on z nią zrobił?
— To, co się zwykle robi z tego rodzaju kobietami... — odpowiedziała matka, obcinając suchą gałązkę oranżeryjnej rośliny. — Gdy się taka łajdaczka sprzykrzy, odrzuca się ją jak rzecz nie potrzebną.
Mówiła tak głośno, iż ogrodnicy mogli ją słyszeć. Ryszard wprowadził ją do oranżeryi i zamknąwszy drzwi za sobą, rzekł głosem surowym, nieznanym jeszcze uszom pani Fenigan.
— Lidia nie była łajdaczką, lecz ofiarą twojej tyranii... uciekła ztąd, jak się ucieka z więzienia.. wszak tak napisała w swoim ostatnim liście... Wreszcie nie masz prawa, moja matko, rzucać obelg na kobietę noszącą nasze nazwisko.
Oczy pani Fenigan zaiskrzyły się z gniewu.
— Twoją powinnością było odebrać jej nazwisko, które nie umiała uszanować!
— Chciałabyś, matko, bym rozwiódł się z Lidią?... i bym natychmiast ożenił się z kuzynką... zamiary wasze są aż nadto widoczne, lecz możecie przestać na to liczyć... nie ożenię się z nią nigdy... nigdy... nigdy!...