Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/168

Ta strona została skorygowana.

— Widzę, że na dobre ulegasz katechizmowi wykładanemu w małej parafii!... A więc myślisz zapewne przebłagać tę łajdaczkę za zło, które nam wyrządziła; pojedziesz po nią, sprowadzisz! osadzisz, nie w pawilonie, lecz w pałacu, u matki, by pod jej pieczą odbyła połóg...
Ledwie słowa te wyrzekła, już ich żałowała, widząc nagłą zmianę w twarzy Ryszarda. Zaniepokojona, tknięta rozczuleniem macierzyńskiem, rozwarła ramiona i chciała go przytulić w objęciach, lecz on odepchnął ją brutalnie i krzyczał jakby w obłąkaniu:
— Więc ona jest w ciąży!... Dlaczegóż mówiłaś mi, że ona nie może być matką!... Dlaczego kłamiesz?... Dlaczego kłamałaś, ilekroć razy była o niej mowa?... Dlaczegóż ją nienawidzisz... powiedz, powiedz!...
— Nienawidzę jej, bo jest ona plagą naszego życia. Tak, nienawidzę jej! Lecz bądź spokojny, już nigdy z tobą nie będę mówiła o tej kobiecie, ton, jakim dziś przemawiasz, posłuży mi za lekcyę na przyszłość. Możesz ją sobie zwieźć, pielęgnować, usynowić bękarta! Nawet zrobisz na tem wcale niezły interes, bo przyszły potomek tej kobiety ma zapewnione dwakroć sto tysięcy franków.
Obrażona w swej macierzyńskiej powadze i miłości, mówiła głosem suchym, urywanym, udając obojętność, zdawała się być pilnie zajętą wyszukiwaniem suchych gałązek i liści na krzewach