Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/187

Ta strona została skorygowana.

— Pewnie jaką rocznicę odprawia ten stary waryat... i mówiąc to, pani Fenigan wzruszyła ramionami.
Miała ona skrytą niechęć do notaryusza, przypisując mu winę zniechęcenia się nagłego Ryszarda do Elizy od dnia owego obiadu i rozmowy o rozwodzie. Odkłoniła się też obojętnie na głęboki i ceremonialny ukłon złożony jej przez pana Merivet, wychodzącego właśnie ze swego kościoła. Ubrany był czarno, żałobnie, obchodził dziś bowiem dwudziestą pierwszą rocznicę śmierci swojej żony.
— W tym kościele dają odpuszczenie wszystkich grzechów i zbrodniarzom — rzekła wskazując parasolką małą parafię. — Chcianoby, żebym uczęszczała tutaj... lecz dziękuję... nie chcę brać udziału w tem spaczeniu pojęć religijnych. Niech sobie mój syn chodzi do tego kościoła, lecz moja noga nigdy tam nie postanie!..
— Ach pani, pani — zawołał z przejęciem pan Jan, przypomniawszy sobie misyę, w jakiej przybył do Uzelles. — Cóż my poczniemy, kiedy pani straciłaś władzę nad swoim synem... A wszak on chce zabijać... zabijać...
— Niechaj by zaczął od swojej żony!
— Dlaczegóż pani to mówi?
— Jakto... więc i pan jej bronisz?... Jakiż urok ona na was wszystkich rzuciła, że tak za nią przepadacie?... Ach wiem już... pan to z powodu muzyki, tak jak Ryszard, pum, pum, pum... a om-