Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/216

Ta strona została skorygowana.

oczy, słusznie lękiem napawały Lidię. Tak, stary generał miał racyę, mówiąc: „Jest to ponętnej powierzchowności potwór; potwór, niezdolny kochać i odpychający wszystkich chcących bliżej z nim obcować“.
A więc wszystko skończone... miłosny stosunek bez miłości rozpoczęty, kończył się ohydą... Lecz dlaczegóż ci ludzie z Grosbourg mówią jej o notaryuszu... o pieniądzach... czyż myślą, że się sprzedała, że można ją było kupić złotem?... Jakto, więc nawet generał takie ma o niej przekonanie?... Myśl, iż ten stary żołnierz, którego miłość niejednokrotnie wzruszała ją głęboko, posądza ją o chęć zysku, o frymarczenie swem ciałem, obrażała Lidię, jak niezasłużona obelga. Lecz zobaczą, jak ona dba o ich pieniądze!...
„W razie wypadku należeć będą do dziecka“, słowa te zabrzmiały głucho i boleśnie w uszach Lidii. Wszak niedługo będzie matką... A w chwili, gdy czyniła postanowienie, iż umrze wraz z końcem miłosnego stosunku, dla którego wszystko rzuciła, nie pomyślała o możności macierzyństwa; po ośmiu latach bezpłodnego małżeństwa, była przekonaną, iż nigdy dziecka mieć nie będzie. Stało się inaczej! Jakże wychowa swoją dziecinę?... Tę dziecinę bez ojca, bez nazwiska, bo matka jego była tylko Lidią. Jakiż będzie los tej przyszłej istoty... nędza... pomimo książęcej krwi w żyłach! Tak, będzie to dziecko skazane od urodzenia na poniewierkę, nieszczęście... Czyż