Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/217

Ta strona została skorygowana.

więc nie lepiej zabrać je z sobą i unieść ku śmierci?...
Tak, nie pozostaje jak śmierć. Lecz jaka?... Pragnęła skończyć z życiem, uciec od smutków i zgryzoty, lecz jaką ku temu obrać drogę?... Morze lśniło się tuż w pobliżu... czy skoczyć ze skały w jego głębiny?... Wiedziała, że drzwi domu są już zamknięte, lecz można otworzyć okno i wysunąć się pocichutku.. Ale czarność nocy przerażała ją równie, jak ciemność zimnej morskiej otchłani. Trzebaby się ubierać... potykać o nadbrzeżne kamienie.. Nie... Myślała nad innym jakim sposobem, rozglądała się po swoim pokoju, w tem oczy jej padły na połyskujący rewolwer angielskiego kapitana, ów rewolwer ofiarowany jej przy pożegnaniu i złożony przez nią na marmurze kominka! Stanęła przed lustrem i poczęła się nim bawić, podczas gdy myślą przywoływała znane sobie osoby i okoliczności zaszłe w życiu; oczy miała błędne, przerażone: odsłoniła koronki koszuli, chcąc wyszukać miejsce odpowiednie i popatrzała z lubością a także i z żalem na piękność swego ciała, perłowo białego, na którem połyskiwał złoty medalik. Odmówiła modlitwę do Przenajświętszej Panny z Fourvière i już chciała pociągnąć za cyngiel, gdy odezwało się pośpieszne sztukanie do drzwi i głos Agaryty, rozweselonej, uszczęśliwionej:
— Czy pani widzi, jakie to prześliczne, jakie to cudne!.. Jak światła odbijają się i biegną po