Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/231

Ta strona została skorygowana.

mnie i przychodziła mnie odwiedzać. Za każdym razem zwierzałem się przed nią z coraz to nowemi mojemi przestępstwami. Doszło do tego, iż wiedziała, że jestem złodziejem, oszustem, żyjącym z wyzyskiwania prostytutek, gorzej jeszcze, bo w całej dzielnicy miasta znano mnie pod przydomkiem „pięknej Cezaryny“. Wszystkie te opowiadania mogły źle się skończyć, lecz byłem młody i nie myślałem o niebezpieczeństwie potwornych moich wymysłów. Bawiłem się natomiast wybornie, widząc przerażenie na twarzy dziewczyny, za każdem nowem mojem zwierzeniem, które niby w miłosnem zaufaniu szeptałem jej do ucha, rzucała się w moje objęcia i całowała mi usta z niewysłowioną namiętnością a w przerwach dawała mi rady z macierzyńską troskliwością; „Mój kotku, tylko bądź ostrożny, nie daj się złapać!... Kochała mnie i była dla mnie pełną dobroci, pragnącą uchronić ukochanego od wymiaru ludzkiej sprawiedliwości. Pocieszała mnie a zarazem uspakajała moje wyrzuty sumienia, bo miewałem dla rozmaitości wyrzuty sumienia. Działo się to zazwyczaj po ciemku, więc przypuszczając, iż oczy mam łez pełne, ocierała je swojemi włosami, kołysała moją głowę i uniesiona uczuciem siliła się czasami, by mnie nawrócić na lepszą, moralniejszą drogę: „Słuchaj, kotku mój, czyż nigdy się w tobie nie odzywa sumienie, trzeba pamiętać, że się ma duszę!“ Wpadłszy na ten temat moralizowała, chcąc