Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/237

Ta strona została skorygowana.

rzach służby, ani też na poranną ucztę, której zastawa widzialną była przez otwarte drzwi domku zamieszkałego przez żonę ogrodnika, która spełniała urząd oddźwiernej pałacu. Musiała być rzeczywiście niezmiernie zmęczoną, by nic nie rzec na to wykroczenie po za zwykły obyczaj domowy.
Ogrzawszy się w swoim pokoju, pani Fenigan odzyskała nieco sił i zaczęła stawiać pytania Rózi, oraz starej swej służącej.
— Gdzie jest pan Ryszard?...
— Pan Ryszard jeszcze śpi... czy pani każę go zawiadomić o swojem przybyciu?... Pójdę go obudzić?...
— Nie, nie trzeba. Czy nic nie zmienił w swoich codziennych zwyczajach.. co robił, gdy mnie tutaj nie było?
— Nic... pan Ryszard zawsze jednakowy. Z domu prawie nie wychodził, jedzenie kazał sobie przynosić do pracowni w pawilonie i całemi dniami pisywał listy, albo strzelał z pistoletu zawsze przytem śpiewając. Czasami przychodził tutaj pan Merivet a wtedy panowie chodzili po ogrodzie i rozmawiali z sobą.
— Zapewne ksiądz Cerós przychodził tutaj często?...
— O nie, ksiądz Cerès nie mógł nawet przychodzić tutaj, bo zaraz po wyjeździe pań, pogniewał się z księdzem proboszczem z powodu tych Lucriotów, którymi się opiekował; z tego powodu