Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/248

Ta strona została skorygowana.

ny!... Lecz teraz nie ma tu już miejsca na łzy. Dzięki tobie, mamo moja najdroższa, życie płynąć nam będzie słodko... moja żona wróci do nas, zobaczę ją!... Teraz zaczynam się dziwić, dlaczego nie przywiozłaś jej z sobą?...
— Lidia jest bardzo osłabiona...
Mówiąc te słowa, pani Fenigan przymknęła oczy z zakłopotaniem. Kłamstwo szło jej niezręcznie. Ryszard rozpytywał się w dalszym ciągu:
— Zimą tam musi być ponuro, smutno w tej ubogiej mieścinie. A jeżeli znów ona ulegnie nagłej melancholii?...
— Nie mogłam dłużej siedzieć w Haliguen, czułam, że muszę wracać do domu. Więc gdy tylko Lidia przyszła nieco do zdrowia, przyjechałam, żeby zobaczyć ciebie, mój Ryszardzie i żeby się dowiedzieć, jak stoją sprawy z Grosbourg. Pisano mi, że księżna wysila się, by przejmować twoje listy i pisano mi również, że ty bezustannie wprawiasz się w strzelanie...
Po chwili milczenia, matka, przycisnąwszy syna do swego serca, mówiła z tkliwością:
— Ryszardzie, dziecko moje, wszak ja wiem, jakie dobre i szlachetne masz serce, dlaczegóż więc nie ulitujesz się nad tem nieszczęsnym starcem z Grosbourg... toż on chory, zrozpaczony zniweczoną swoją karyerą, niedołężny i przykuty do fotelu, z którego podobno wcale już nie może powstać... więc po cóż się nad nim znęcasz i zarzucasz