Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/256

Ta strona została skorygowana.

stracić miejsce z powodu swojego szaleństwa a co jeszcze gorzej, gotów stracić żonę... o bo ją trzeba pilnować, mąż powinienby być ciągle przy niej, dla zupełnej pewności. Otóż wczoraj posłałem ją do Grosbourg z mrówczemi jajkami dla bażantów. Wraca ztamtąd, patrzę a u niej w uszach zasadzone świecące kolczyki złote, zamiast tych, które kupiłem na ostatnim jarmarku. „Któż ci dał te kolczyki?“ pytam. „Księżna pani dała mi je dzisiaj“ odpowiedziała natychmiast. Dziwnem by to było, bo nasza pani wcale nie jest hojna, ale chwilę pomyślawszy, odgadłem wszystko. Po południu byłem na podwórzu przed pałacem w Grosbourg a upatrzywszy chwilę, gdy księżna kazała zawołać pana Aleksandra, zbliżyłem się do nich i rzekłem głośno: „Księżna pani bardzo na nas łaskawa, moja córka pokazała mi swoje kolczyki“ Nasza pani spojrzała na mnie, jak to ona potrafi i rzekła: „Ja twojej córce dałam kolczyki?“ Lecz ten łotr Aleksander zaczął kręcić pyskiem i pani zmieniła zaraz mowę, zrozumiawszy jakiś znak: „Ach tak, dałam jej jakąś drobnostkę... już nawet zapomniałam o tem... Więc cóż... czy twoja córka nie kontenta?“ A ja na to: „Dar to dla nas zbyt wspaniały. Uczciwa kobieta w naszym stanie nie może nosić takich kosztowności i dlatego też córka moja wysłała mnie tutaj, abym ślicznie podziękował księżnej pani za jej wielką dobroć, lecz zarazem, abym oddał te złote klejnoty.“ Księżna już tylko powiedziała: „Dobrze, mój ko-