Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/263

Ta strona została skorygowana.

— Gdy się dowie, że jesteś tutaj, nikt go powstrzymać nie zdoła, przybiegnie natychmiast.
— To nie mów mu, droga mamo, o tem, żeś mnie przywiozła... niechaj myśli, że jestem gdzieś daleko... że tego wymagało moje zdrowie... przecież będzie w tem nieco prawdy, bo rzeczywiście czuję się jeszcze bardzo osłabioną, bardzo niedołężną...
— A jeżeli on zechce jechać do Quiberon?...
— To mama mu nie pozwoli, mama wynajdzie jakikolwiek powód, żeby go powstrzymać. Ja tak bardzo pragnę pozostać tutaj chociażby kilka dni w samotności... zdaje mi się, że właśnie tu, w Soisy, wypocznę najlepiej... wszak tutaj mnie wychowano, tu wzrosłam, tutaj mnie Ryszard poznał i pokochał... przy mojej drogiej siostrze Marcie znów stanę się dawną Lidią... odmłodnieję, nabiorę sił... może wróci mi uroda a co ważniejsza wróci mi dar pozyskania na nowo mojego Ryszarda...
Słowa Lidii brzmiały serdecznie i przekonywająco. Czuć w nich było myśl niedopowiedzianą, iż pragnęłaby się oczyścić, wytępić pamięć tych kilku ubiegłych miesięcy swego życia, spędzonych z ujmą dla siebie i męża. Zdawało się jej, że tutaj, pod opieką sióstr, pod dachem, który chronił jej młodociane lata, wróci myślą i stanie się znów małą dziewczynką, biedną sierotą, godniejszą człowieka kochającego ją z takiem oddaniem.