Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/269

Ta strona została skorygowana.

podniosłości, dumy i szlachetnych porywów? Tak, niezawodnie, pochodzić ona musi ze znakomitego rodu... nawet jej układ, jej wytworność i uroda potwierdzają domysły siostry Marty... Ale otóż i jesteśmy...
Powóz zatoczył się cicho po śniegu podwórza i stanął przy głównych schodach ochronki. Siostra Marta oczekiwała przybywających.
— Czyż to nas nie odmładza o cały dziesiątek lat? — zawołała wesoła irlandka, witając gości uśmiechem. — Musisz pamiętać, panie Ryszardzie, iż zawsze ja ciebie wprowadzałam do saloniku, w którym widywałeś się z narzeczoną. Dziś zaprowadzę cię do pokoju Lidii a niezadługo przyjdę tam z twoją mamą, lecz pierw pójdziemy obie do matki przełożonej.
Ryszard, zostawszy na korytarzu sam przed drzwiami pokoju Lidii, zatrzymał się i zawahał. Wzruszenie tamowało mu oddech, obezwładniało go zupełnie. Wtem, z pokoju, gdzie oczekiwano nań zapewne z równie gwałtownem wzruszeniem ozwał się głos: „Proszę wejść!“. Ach jakże ten głos kochany i tak dawno nieobijający się o jego uszy, wydał mu się słodki i miły!
Jadąc do Soisy, Ryszard mówił sobie: „Roztworzę jej ramiona i przycisnę ją do piersi pierw nim usta zdołają wyrzec jakiekolwiek słowo!“ Ona również miała postanowienie rzucenia mu się na szyję, by pocałunkiem powstrzymać banalność rozmowy. Lecz układane przez nich plany spełzły