Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/270

Ta strona została skorygowana.

na niczem, zapomnieli bowiem o wzruszeniu czysto zmysłowej natury, które górę teraz wzięło nad innemi uczuciami.
Gdy wszedł, Lidia stała w pobliżu okna a wysmukła jej postać, owinięta w blado-różowe flanelowe ubranie, zarysowywała się uroczo na tle białości śniegu pokrywającego sąsiednie dachy i drzewa. Ładna główka Lidii opromienioną być się zdawała rozwianemi pierścieniami złotych włosów, spadających aż na ramiona; szare jej oczy świeciły i pociągały swoją głębokością. Ryszard zatrzymał się, olśniony jej pięknością. Nigdy w swych marzeniach nie widział jej równie młodą, piękną i uroczą. Tego uroczego wdzięku nie miała ona dawniej. A więc nabyła go w objęciach tamtego... podniecona pieszczotami kochanka?... Ryszard poczuł się pociągnięty a zarazem odtrącony od tej pięknej Lidii. Upojony miłosnym szałem, czuł w sobie zarazem wściekłość gniewu, pragnął ją całować, lecz także rozszarpać lub udusić dla wywarcia zemsty, która w nim zawrzała.
Stał więc nieruchomy, lękał zbliżyć się ku niej, by mu ręce nie oplotły bezprzytomnie białej tej szyi i nie uśmierciły, karcąc za pieszczoty tamtego. Szalona zazdrość wpiła mu się w duszę z nową jakąś siłą, drętwiał z bólu, rozpaczając nad niemożliwością rozpoczęcia nowego życia z tą kobietą, tak namiętnie kochaną; lecz sama jej piękność była przeszkodą! Czuł, iż za kaźdem spoj-