Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/275

Ta strona została skorygowana.

— Zostań z nami jak długo tylko zechcesz, im dłużej, tem dla nas lepiej — mówiła zwolna siostra Marta, spoglądając na Lidię i na Ryszarda szeroko rozwartemi oczami, myślała bowiem, że zobaczywszy się muszą pojednać a pojednani nie zechcą się rozłączać.
— Czy naprawdę pobyt Lidii nie sprawia ci, siostro Marto, żadnego kłopotu — spytał Ryszard, siląc się na każde słowo.
— Lidia jest tutaj u siebie... tylko nie będę mogła jej trzymać w zupełnem ukryciu... już kilka sióstr wie, że się tutaj znajduje a lękam się, że i przed naszemi dziewczątkami wyda się tajemnica.
— Mnie bynajmniej nie chodzi o tajemnicę... wreszcie za kilka dni przyjedziemy po Lidię, wszak tak... za kilka dni? — spytał, zwracając się ku swej żonie.
— Tak, kiedy zechcesz, kochany Ryszardzie — odrzekła Lidia niepewnym głosem.
Ozwał się dzwonek, oznajmiający ukończenie nauki w klasach. Zawrzały teraz na dole śmiechy, gwar i dziewczątka napełniły niewielki ogródek, tuż pod oknami pokoju Lidii. O szyby zaszeleściały gałęzie modrzewi, rosnących koło domu, widocznie małe zbytnice bawiły się w otrząsanie śniegu.
— Za kwadrans — rzekła siostra Marta, zwracając się do pani Fenigan i jej syna — dziewczątka pójdą pomodlić się w kaplicy. Będzie to więc naj-