Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/292

Ta strona została skorygowana.

— Dlaczego mam milczeć?... rzeczy, które mówię, są przecie tylko prawdą. Ja, cóż jestem?... Człowiek nieśmiały... nie wiedzący... nie umiejący... On posiada całą sztukę kochania a przytem taki jest piękny!... On ciebie nauczył wszystkiego?... Powiedz... no powiedz... może zaprzeczysz?...
— Ryszardzie, błagam cię, przestań...
Chciała zamknąć mu usta pocałunkami, ręce zarzuciła mu na szyję i tuliła się do niego jakby chcąc go przejednać, uspokoić; lecz w tem zabrzmiał odgłos myśliwskiego rogu a Ryszard, posłyszawszy go, pobladł i wyrwał się gwałtownie z objęć swej żony.
Za dawnych czasów, gdy Karlexis bywał częstym gościem w Uzelles, porozumiewał się z Ryszardem za pomocą grania na myśliwskiej trąbce; z tarasu w Grosbourg oznajmiał w ten sposób, że wybiera się do Uzelles a Ryszard odpowiadał mu w tenże sposób na znak, iż go oczekuje. Dźwięki trąbki rozlegały się wtedy wesoło, płynąc po rzece i łącząc dwa domy wówczas życzliwe a dziś tak nieodwołalnie na zawsze sobie wrogie.
— Lidio... czy słyszysz?...
Prawie bezwiednym ruchem chwycił ją za ramiona i miażdżył z nieprzytomnością szaleńca.
— Ryszardzie, uspokój się... to ogrodnicy bawią się... dziś tłusty wtorek...